Ludzki płód jest zlepkiem komórek – fakt. Tyle, że dorosły człowiek też nim jest. Granica przebiega pomiędzy tylko i .

13 miesięcy temu szczęśliwym rodzicom z Florydy urodziło się dziecko. Jaxon Buell pojawił się na świecie zdeformowany, cierpi na bezmózgowie – brak wykształconych struktur mózgoczaszki – przez co jego pozbawiona czoła głowa kończy się tuż ponad nieproporcjonalnie wielkimi oczami. Jego życie jest cudem, który zachwyca lekarzy. Gdy matka Jaxona była w ciąży, potrafili jedynie powiedzieć, że coś jest nie tak z głową, na diagnozę trzeba było poczekać do porodu. Tuż po nim jasnym stało się, że dziecko przeżyje maksymalnie kilka dni. Dziś żyje już ponad rok.

Jednak to, co zachwyca lekarzy i specjalistów, wywołując u nich odruch bezradnego wzruszenia ramion, nie jest dostrzegalne dla bandy matołów, która anonimowo przez internet wypisuje do rodziców, że ich dziecko nie powinno żyć. Że Brandon i Brittany są złymi rodzicami, którzy sprawiają, że dziecko cierpi, choć anonimowi pedagodzy i eksperci od rodzicielstwa całą swą wiedzę opierają na kształcie czoła niemowlęcia. To, co zachwyca specjalistów i rodziców, obrzydza dyletantów i obcych.

Bardzo trudno jednocześnie pozostawać sprawiedliwym i kierować całość pretensji do internetowych hejterów. Osobiście uważam, że za to zachowanie – które zresztą bardzo trudno opisać, bo wszystkie adekwatne przymiotniki znajdują sie poza słownikiem ludzi kulturalnych – winę tylko częściową ponosi banda zszokowanych normalnością internetowych przygłupów cierpiących na chroniczny brak empatii. Za to masowe zidiocenie winę ponosi grupa opłacanych przez aborcyjne lobby (wiem, że na ten termin niektórzy mają uczulenie; i dobrze), tragicznie nieodpowiedzialnych naukowców, których przerasta lektura podręczników do genetyki oraz celebrytów, którzy głupcami są za darmo.

Nie mam sumienia obarczać winą okłamanych, kiedy kłamcy wciąż brylują i stygmatyzują emblematem oszołoma i fundamentalisty każdego, kto tylko spróbuje posłużyć się terminem eugenika. Trudno mieć pretensje do osób, które przez całe życie słyszą tylko o jakości życia i dały sobie wmówić, że aborcja ratuje godność, a eutanazja chroni przed cierpieniem. Użyteczność i przystawalność stały się granicą między życiem a śmiercią. Te osoby widzą dziś Jaxona i szczęśliwych rodziców, którzy do końca życia swojego syna będą trwali pod ciężarem ludzkich spojrzeń i z czyhającą tuż za drzwiami ostatnią chwilą z pierworodnym. Widzą i dziwią się, że Buellowie wybrali to zamiast zabiegu wewnątrzmacicznego usuwania kłopotów.

Żyjemy w świecie wielkiej amplitudy. Inność jest w cenie, ale wytykamy ją palcami. Bronimy niepełnosprawnych, wydajemy pieniądze na żebracze i upokarzające akcje dla nich, ale odmawiamy prawa życia tym, którzy dopiero mają do nas przyjść. Zapraszamy na sceny motywatorów bez rąk i nóg, ale pragniemy śmierci dzieci bez czoła. Walczymy hasztagiem o zaprzestanie mowy nienawiści, a piętnujemy rodziców, którzy kochają zamiast skrobać.

Rzygać się chce na myśl, o co zapytają nasze dzieci i wnuki.