Jak donosi włoski Il Giornale, Kongregacja Nauki Wiary wystosowała wczoraj komunikat, w którym oznajmiła, że nie uznaje autentyczności objawień w Medjugorje. Teraz sprawa czeka na akceptację papieża Franciszka, który podczas ostatniej wizyty na Bałkanach nie pozostawił wątpliwości – decyzja KNW jest zgodna z jego spojrzeniem.

Nie podlega dyskusji, że ten dokument stanowi przełom w sprawie. Nie było dotychczas równie negatywnej wypowiedzi Kościoła w temacie tych objawień. Jedno z katolickich mediów podało co prawda, że komunikat Kongregacji to w gruncie rzeczy zachęta do pielgrzymowania, ale od dłuższego już czasu Redakcja sprawia wrażenie, że nie poznałaby sensu wypowiedzi, nawet gdyby wyskoczyła z krzaków i kopnęła ją w klawiaturę, więc nie ma sensu się tą diagnozą zajmować. Szkoda, bo część pracowników tej Redakcji to prywatnie ludzie na poziomie i z ogromną wiedzą.

Ciekawa jest w tym wszystkim postawa papieża Franciszka, który jako arcybiskup Buenos Aires spotkał się z proboszczem z Medjugorje i zezwolił na publiczne wystąpienia wizjonerów, a kilka tygodni temu kategorycznie odrzucił orędzie słowami: To nie jest tożsamość chrześcijańska!

Najbliższe miesiące będą bardzo ciekawe, bo przyniosą odpowiedź na pytanie, ile są dziś warte orzeczenia Kongregacji i słowa papieża wśród samych katolików. A odpowiedź nie jest oczywista.

Watykan bowiem już wcześniej przestrzegał przed pielgrzymkami i masowym ruchem modlitewnym, konstruowanym wokół prywatnych objawień w byłej Jugosławii. Mimo to, nie trzeba dziś udowadniać jak doniosłym obiektem kultu stało się to miejsce. Sam jestem tego dobrym przykładem: ani ja, ani moja rodzina nigdy tam nie byliśmy, a mimo to mam stamtąd dwie pamiątki – to dopełnia obrazu.

Fakt. Nowe orzeczenie jasno mówi, że nie należy uznawać objawień za nadprzyrodzone, zaś oświadczenie z 1996 roku dowodzi, że nie można stwierdzić, czy nimi są. Jakby nie patrzeć, zakaz wchodzi poziom wyżej. Ale historia poszła do przodu, jesteśmy dwie dekady starsi, południowa Hercegowina została rozdeptana przez miliony pielgrzymich stóp, a sama wioska rozrosła się kilkukrotnie i zrobiła (co naturalne!) na religijnych turystach niemały biznes.

Decyzja Franciszka, o ile ją podejmie, jak to się zapowiada, będzie obligowała wielu katolików do przedsięwzięcia okrutnie trudnych kroków. Miejscowi w ogromnej mierze stracą swoje najbogatsze źródło dochodu, biura pielgrzymkowe klientów, duchowni prestiż, związani z objawieniami mariolodzy sporą część dorobku naukowego, a przede wszystkim duchowo przywiązani (często nawróceni!) będą musieli uznać, że to, co ich przyciągnęło do Kościoła, było fałszywe i mimo to pozostać na Jego łonie. To będzie praktyczna cena decyzji Watykanu.

Lecz o takie posłuszeństwo będzie piekielnie ciężko. Możemy być świadkami wielu przykrych sytuacji.

Roma locuta, causa finita. Miejmy nadzieję.