Spośród wielu rzeczy, które skrajne mnie przerażają królowa jest tylko jedna – ignorancja. No, jest jeszcze hipokryzja, ale jako fabrycznie zaprogramowany hipokryta planowałem to raczej przemilczeć. Cóż, napisało się.

Niniejszy tekst traktuje o zupełnie groteskowej sytuacji. W dobie internetu, globalnej swobody wypowiadania bezwstydnie nawet najgłupszych myśli na głos, a przede wszystkim w świecie, gdzie promuje się przeciętniactwo umysłowe, tworząc na siłę autorytety intelektualne z osób, które na taki status nie zasłużą nigdy – ot, Bóg nie dał! – na efekty ogłupiania nie trzeba czekać zbyt długo. Gdy przegląda się internet, uderzają one w sposób szczególny w myśl konstatacji Stanisława Lema: „Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów”. Cóż, głupota ludzka jest jak dobry bokser – uderzy boleśnie, gdy nie jesteś przygotowany. I mnie również zdarzyło się jakiś czas temu opuścić gardę.

Podczas przeglądania dość popularnej – jeżeli miarą popularności są facebookowe polubienia – strony internetowej natrafiłem na treść, którą prezentuje obrazek powyżej. Nie wiedziałem jak zareagować: śmiechem czy łzami. Właściwie, do teraz nie wiem. Człowiek, który napisał coś podobnego nie ma o chrześcijaństwie pojęcia. Równie dobrze ja, matoł w pewnych sprawach – jak każdy z nas, o czym pisał Scott Adams – mógłbym z głowy zapisać definicję chromodynamiki kwantowej. Tym wszystkim, których tekst zawarty w obrazku zainteresował, jak i tym, którzy znają ludzi zafascynowanych powyższą logiką dedykuję poniższy akapit.

Dyskusję z treścią i poszczególnymi przekłamaniami uważam za uwłaczającą godności Czytelnika i – nieskromnie napiszę – autora. Stopień ignorancji – bo mam naiwną nadzieję, że nie perfidii i cynizmu – użyty tu w celu zdeprecjonowania chrześcijaństwa jest zbyt duży, by dopuszczał jakikolwiek błąd w rozumowaniu. Gdy ktoś jest głupi, bo czegoś zwyczajnie nie wie to jest to ludzka przypadłość. Jednak gdy jest głupi, lecz nie ma zamiaru tego naprawić, co więcej, pragnie się tym chwalić, tedy nie mam nic do dodania.

Ale po kolei.

Chrystus Zmartwychwstały nazwany „żydowskim zombie” jest jedynie środkiem retorycznym. Ot, żeby było mocniej, bardziej buntowniczo. Przecież oba te słowa za nic nie pasują do opisywanej Postaci. Wątpiących odsyłam do definicji słownikowych. „Symbolicznie zjesz” – kolejna bzdura; to nie symbol tylko autentyczny Chrystus, na co wskazuje nie tylko niewymuszona, autentyczna wiara katolików, ale i niewytłumaczalne naukowo cuda eucharystyczne. „Telepatycznie powiesz” – również nie; akceptacja to postawa, a nie słowa. „Usunął” – kolejny fail; grzech pierworodny jako fakt będzie na nas ciążył niezależnie od naszej religijności. „Gadającego węża” – przekłamanie; chodzi o szatana, który przez autora Księgi Rodzaju został przedstawiony w postaci węża, a to spora różnica. „Do zjedzenia jabłka” – nieprawda: po pierwsze, w Genesis nie ma mowy o jabłkach, autor wyraźnie używa słowa „owoc”, zaś samo jabłko zostało zwyczajnie wybrane przez artystów-malarzy dla zobrazowania tej sceny, a po drugie w samym jedzeniu owoców nie ma nic złego. Szatan pierwszych rodziców namówił do nieposłuszeństwa, a nie do rozszerzenia gastronomicznej świadomości i to jest sens całej opowieści. „Magicznego” – również odpada; nie ma tu żadnej magii, jest czysta antropologia.

Tak można bawić się dużo dłużej, ale po co?

Poza oczywistą groteską, z której można i należy kpić, polecam zwrócić uwagę na jeden ważny element tej sytuacji. Człowiek, który to napisał prawie na pewno wierzy własnym słowom i pociąga za sobą kolejnych, o czym świadczy ilość udostępnień tego obrazka lub jego kolejnych, coraz bardziej absurdalnych emanacji. Ilu odbiorców tej treści znamy?

Kultura obrazkowa nie pozostawia wyboru. Trzymaj gardę!

Tekst  pierwotnie znajdował się na stronie manipularz.pl