Wielu z Was zarzuca mi przekonanie graniczące z pewnością, że taki z papieża Franciszka rewolucjonista, jak z pięści ziemniak. Najczęściej argumentacja jest zawieszana aż do zbliżającej się jesieni i nadchodzącego wielkimi krokami synodu, który dopiero ma mi pokazać jak się myliłem, bo pełną rewolucyjną liberalizację nauki Franciszek szykuje na później jako asa w swoim białym rękawie.

Być może macie rację. Zakładam, że nawet najbliżsi współpracownicy argentyńskiego papieża nie wiedzą w stu procentach co, kiedy i w jakim kierunku pójdzie w czasie jego pontyfikatu. Problem w tym, że ciągle tylko toniemy w przypuszczeniach lub dajemy się wodzić za nos życzeniowym myśleniem mediów, które Franciszka używają tylko do własnych celów (np. do naganiania polskiego episkopatu, który może najświętszy nie jest, ale gazetowe ekskomuniki dużym drukiem stały się od marca 2013 klasyką gatunku).

Dobrym przykładem jest dzisiejsza decyzja Franciszka o umożliwieniu wszystkim prezbiterom odpuszczania grzechu aborcji ujawniona w liście do arcybiskupa Fischelli, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. Odpuszczenie takich grzechów jest zarezerwowane dla biskupów, ale od 8 grudnia do 16 listopada przyszłego roku w drodze wyjątku może się to stać w każdym konfesjonale. To decyzja szczególna, ale papież najzwyczajniej w świecie realizuje swoją wizję pontyfikatu, wykonuje zwykłe prerogatywy Wikariusza Chrystusa i nie ma w tym ani kropli nadzwyczajności.

Dlaczego to dobry przykład? Otóż pokazuje jak desperacko media, które nie rozumieją Kościoła, a które wymyśliły sobie Franciszka-rewolucjonistę, chwytają się każdej decyzji i przedstawiają ją w świetle realizacji swoich dawno obalonych zapowiedzi.

Newsweek: Papież rozgrzesza aborcję. Medium ma zresztą na ten temat dodatkowy komentarz pt. Papież Franciszek rozgrzesza z aborcji. Stoi po stronie „cywilizacji śmierci”? Natemat.pl: Każdy ksiądz będzie mógł rozgrzeszyć aborcję. Papież Franciszek wzywa do miłosierdzia. Gazeta Wyborcza: Papież upoważnia kapłanów do rozgrzeszenia z „grzechu aborcji”.

Bank jak zwykle rozbija Newsweek, który już się nawet nie kryje ze swoją tendencyjnością – najpierw produkuje newsa, którego tytuł sugeruje jakieś odgórne uniewinnienie aborcjonistów i kobiet po usunięciu ciąży, a potem tego słomianego misia na miarę swoich możliwości okłada nauką Kościoła i broni przed katolickimi publicystami świętszymi od papieża.

Byłoby to godne polemiki i komentarza, gdyby nie było przezabawne. I byłoby to tylko przezabawne, gdyby nie było przerażające. Taka sytuacja.

Zresztą pozostałe tytuły wiele w tyle nie zostają. Papież Franciszek wzywa do miłosierdzia, nie to, co ten zły Kościół. A gazetowowyborczy cudzysłów przy grzechu aborcji pokazuje, że nie chce im się już pozować i zrywają kominiarki.

I jak tu wierzyć w to, że na Tronie Piotrowym zasiadł Wielki Reformator? To papież – prawdopodobnie prześwietny duszpasterz, wspaniały człowiek, dobry duchowny. Przykłady na to można znaleźć bez większego trudu. I bez argumentacyjnej ekwilibrystyki. Tymczasem papieskiego nastawienia na obracanie łodzi Kościoła do góry dnem bez tej drugiej udowodnić się nie da.

Rewolucjonizm Franciszka to fakt medialny, który z faktem rzeczywistym tyle wspólnego, co polskie zespoły z piłkarską Ligą Mistrzów. To niespójna medialna konstrukcja, chochoł. Dziwię się, że jeszcze ktoś im w to wierzy.