Kolejna wojna w internecie. Tym razem w imię muzyki. Od kilku dni wiemy, że na Eurowizji Polskę reprezentować będzie Donatan i Cleo z megahitem „My, słowianie”.

Oś sporu jest tutaj zmultiplikowana. Kładzie się nacisk na wartość muzyczną piosenki (szmira czy hit?), szanse na zwycięstwo itp. Ale katolicką częścią internetu wstrząsnęło coś innego – neopogaństwo i satanizm. Problem jednak w tym, że wszystkie te zarzuty można sprowadzić do jednego – do głupoty vel. ignorancji pomieszanej z nieuczciwością. Już tłumaczę, o co chodzi.

Odwoływanie się – częste w różnych miejscach – do „duszy Polaka na wskroś katolickiej” jest zwyczajnie za trudne i kompletnie niepotrzebne. Zanim dojdziemy do poziomu, na którym można komuś zarzucać satanizm lub przynajmniej czerpanie z niego inspiracji (co zdają się czynić prawicowe strony, zresztą dobrze, że to robią) musimy się zastanowić nad tym, co tak naprawdę powinno nam przeszkadzać. I wierzącym i niewierzącym. Ja jestem przeciwnikiem wysyłania wokalnego (hehe) duetu Donatan&Cleo na Eurowizję nie ze względu na satanizm, ale na promowaną przez zespół (hehe) głupotę i hedonizm.

Słyszałem tę piosenkę – bez cienia przesady – około tysiąca razy. Radiowe rozgłośnie w każdym możliwym miejscu częstowały mnie informacją, że Słowianki mają to, czego nie ma nikt inny. I moim głównym zarzutem nie jest tutaj nic górnolotnego jak sprawy duchowe, ale zwyczajna płytkość tej treści. Jeśli ktoś zdaje się sugerować, że a) tylko Polki mają ładne piersi i pośladki oraz b) tylko to Polki mają do zaprezentowania – tedy nie mam pytań, bo w całym huku o zaściankowość myślenia moherów, klechów i całej reszty zdaje się, że tylko ta atakowana kościelna hołota ma do zaproponowania choć trochę szersze spojrzenie na kobiecość, niźli nasz przyszły reprezentant ze swoją trzodą ze wsi.

Powstaje też inne pytanie: gdzie są feministki? – odpowiedzi jednak oszczędzę, bo się chyba zbyt smutno zrobi.

Inną sprawą jest ignorancja, o której wspomniałem wyżej – promowany przez Donatana panslawizm i neopogaństwo, które zdaje się wyznawać muzyk (hehe). Zanim dojdziemy do takiego zarzutu, udowodnijmy, że nie musimy sięgać po tak ciężki miecz. Wystarczy mały nożyk – udowodnić głupotę vel. dla delikatniejszych: niewiedzę.

Słowo na wtorek dla czytelników „Wprost”: „Jestem rodzimowiercą. Ludzie, którzy starają się mnie przekonać, że wiara katolicka jest jedyną słuszną, nie są w stanie mi tego udowodnić. Tymczasem ja mogę pokazać, że to, w co wierzę, czyli siły przyrody, cykliczność pór roku, to że dzień zmienia się w noc, po prostu istnieje. To jest nasza wiara. Bez żadnych smrodków dydaktycznych”. Po pierwsze, gdzie są ci wszyscy przeciwnicy ciemnogrodu w postaci katofaszyzmu wyznawców zmartwychwstania Jezusa Chrystusa? Donatan wierzy w cykliczność – rok, miesiąc, dzień, ale to jest zapewne jaśnie oświecone. Choć nie wypada się nie uśmiechnąć, że człowiek wykształcony wie o siłach przyrody. Donatan w nie wierzy.

Druga sprawa – panslawizm. „„Równonoc” zdecydowałem się zrobić m.in. po to, by podkreślić podobieństwo między Słowianami”. A pod pojęciem „Słowianie” Donatan rozumie Polaków i Rosjan (w połowie jest Rosjaninem). To ciekawa teza antropologiczna. Etnicznie bowiem rzecz ujmując (a co za tym idzie i kulturowo) Rosjanie nie są Słowianami w zdecydowanej większości. Ogromny kraj, wielka ludność, więc i Słowianie się tam zdarzają, ale bratanie całości Rosjan ze Słowianami (jakiegokolwiek wyznania, pochodzenia itp.) jest zdecydowanie na wyrost. Ale tego Donatan nie wie. Wie za to, że po nocy przychodzi dzień. I chwała, że chociaż tyle.

Polski ciemnogród znowu da o sobie zdać. Zaściankowe, szowinistyczne, ciasne i polskie poglądy wyjadą poza nasz śmierdzący, nienawistny kraik. Ale nie mają na sobie koloratki, więc nam to nie przeszkadza. Może i Zachód zrozumie?A