Po niewątpliwym komercyjnym sukcesie serii gier komputerowych „Assassin’s Creed” telewizja Showtime w poszukiwaniu następcy serialu „The Tudors” wpadła na pomysł przewrotnej syntezy obu sposobów na zrobienie pieniędzy. W wyniku ich połączenia nakręcono serial kostiumowy, w którym głównym bohaterem jest Rodrigo de Borja – interesujący nas, jako papież Aleksander VI – zdecydowanie negatywna postać gry, nie mniej pejoratywnie przedstawiona przez amerykańską stację.

Intryga w sutannie

Jaki efekt? Powstała produkcja bardzo podobna do poprzedniczki. Obie epatują hedonizmem bohaterów i moralnym zepsuciem. W obu przy obsadzaniu głównych ról nie brano pod uwagę wyglądu aktorów – Jonathan Rhys Meyers przypomina Henryka VIII jak kanarek słonia. Podobnie aparycją Jeremy Irons przewyższa hiszpańskiego papieża. Cóż, ważne, że przyciągną fanki. Wreszcie obie produkcje, jak na dramat historyczny, prezentują zaskakująco luźne podejście do faktografii.

Podstawowym założeniem przy produkcji „The Borgias” było jednostronnie negatywne przedstawienie Państwa Kościelnego i rządzącego nim w latach 1492-1503 papieża Aleksandra VI. To, co „Dynastii Tudorów” przysporzyło wierną publikę miało stać się teraz znakiem rozpoznawczym serialu o papieskiej rodzinie. Taka postawa dyskwalifikuje produkcję jako historyczną, niemniej 3 kwietnia 2011 r. miała miejsce jej premiera – najlepsza od 7 lat, jeśli brać pod uwagę głównie wyniki oglądalności.

Monarcha Kościoła

Niniejszy artykuł nie będzie poświęcony nachalnemu wybielaniu postaci Aleksandra VI. Nie będzie także apelem o błyskawiczne rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego papieża. Tekst poniżej stanowi jedynie polemikę z czarną legendą o „najgorszym papieżu”.

Nie jest łatwo opisywać życie i pontyfikat tak bardzo skomplikowany. Dla mnie osobiście już sam fakt, że 212-ego papieża podziwiali Nicollò Machiavelli czy sam Friedrich Nietzsche, stawia go w świetle negatywnym. Mimo to postanowiłem zgłębić trochę biografię duchownego. Nad wyraz zaskakujące są wyniki mojej pracy.

Druga połowa XV w. to okres nieustających wojen na terenie Półwyspu Apenińskiego. Ciągłe najazdy Turków bez ustanku nękały wewnętrznie skonfliktowaną, podzieloną na strefy wpływów Italię. W tym czasie słowo „papież” od określenia „monarcha” odróżniało tylko podkreślenie stanu duchownego. W związku z tym pontyfikat wszystkich papieży tego okresu musiał przyjąć bolesne piętno polityczno-militarne. Państwo Kościelne posiadało własne wojsko i interesy podobnie, jak każdy inny twór administracyjny, który nie ma zagwarantowanego istnienia. Dlatego też każda kolejna głowa Kościoła – co z współczesnej perspektywy wydaje się wręcz nierealne – zmuszana była do odkładania teologii oraz reform wewnętrznych na bok i skupiała się na walce o polityczny byt. Nie swój, a Kościoła.

Kataloński kardynał

Rodrigo de Borja został mianowany kardynałem z inicjatywy swego wuja, Kaliksta III na 26 lat przed wyborem na papieża. Awans w hierarchii kościelnej otrzymała także dwójka innych członków rodziny. Nepotyzm Kaliksta III – choć z naszej perspektywy naganny – spowodowany był polityczną potrzebą umocnienia się rodu w obawie przed walkami nieustannie zwalczających się stronnictw. Tym samym powstał w Rzymie klan zwany „katalońskim”. Już w trakcie choroby i agonii papieża wybuchł przeciw Katalończykom bunt wszczęty przez ród Orsinich, który w tym tekście jeszcze się pojawi.

Kardynał Rodrigo de Borja miał wiele zasług dla Państwa Kościelnego. Niestety nie są bliżej znane jego prywatne zwyczaje z czasów przed rozpoczęciem pontyfikatu w 1492 roku. Patrząc na jego działalność warto podkreślić, że był wielokrotnym wysłannikiem papieskim do Hiszpanii. Przykładem niech będzie misja „umoralnienia” nieprawidłowo zawartego małżeństwa władców Izabeli i Ferdynanda, powierzona mu przez Sykstusa IV. Podobnie na listę zasług kardynała można wpisać pojednanie papieża Innocentego VIII z królem neapolitańskim. Pokój został zerwany przed stronę świecką kilka lat później.

Czarna legenda

Był najbardziej uzdolniony spośród kardynałów. Niestety nie świadczy to o jego geniuszu,
a raczej o niskim poziomie dyplomatycznym ówczesnych duchownych i dramatycznej sytuacji Państwa Kościelnego. Nic więc dziwnego, że tak sprawnego polityka ustanowiono głową ziemskiego Kościoła.

Jedną z pierwszych decyzji administracyjnych papieża było obniżenie podatków, pomimo długów, w jakie wpędził Państwo Kościelne jego poprzednik. W 1493 roku rozgraniczył strefy wpływów pomiędzy Portugalią i Hiszpanią, co dało podstawę do zawarcia rok później traktatu w Tordesillas. Nie jest przesadą przypuszczenie, iż zapobiegł tym samym wojnie domowej na terenie Półwyspu Iberyjskiego lub Ameryki Południowej.

Czarna legenda teologów protestanckich, mówiąca o papieżu eliminującym wrogów za pomocą skrytobójczych zamachów nie znajduje potwierdzenia w faktach historycznych. Nie udowodniono żadnej próby wyeliminowania przeciwnika. Ponadto w trakcie krótszego o 3 lata pontyfikatu poprzednika, Innocentego VIII, odnotowano większą ilość zgonów wśród hierarchów niż w latach 1492-1503.

Jako jedyny z ówczesnych kardynałów przyznawał się publicznie do posiadania potomstwa. Fakt ten był znany jeszcze przed konklawe, ale nie przeszkodziło to duchownym wybrać Rodrigo de Borja na władcę Państwa Kościelnego. Protekcja, pod jaką znaleźli się jego najbliżsi pozwoliła im zająć wysokie stanowiska w administracji hiszpańskiej. Tym samym Aleksander VI, jako jedyny z rodu, pozostał niezależny. Reszta krewnych stała się wasalami władcy.

Warto pamiętać, że nepotyzm został oficjalnie zakazany prawie pół wieku po śmierci Aleksandra VI podczas Soboru Trydenckiego. Państwo Kościelne było pierwszym, które uznało niemoralność tego zjawiska.

Po wspomnianej wcześniej interwencji papieskiej w Hiszpanii, władcy tamtejsi podjęli rewolucyjne działania, mające na celu totalne schrystianizowanie Półwyspu Iberyjskiego, zdając się zupełnie nie zważać na ogromną ilość innowierców. Takimi działaniami próbowano przypodobać się Sykstusowi IV. Jednym z etapów realizacji projektu był edykt wypędzający Żydów, którzy nie chcieli się ochrzcić. Wielu z nich znalazło schronienie właśnie w rządzonym przez Aleksandra VI Państwie Kościelnym, gdzie wszelkie akty dyskryminacji religijnej były surowo karane. Papież wymógł także na Manuelu I Szczęśliwym, królu Portugalii podobny edykt tolerancyjny. Niestety władca bardzo szybko odszedł od niego i prześladowanie Żydów rozpoczęło się na nowo.

Do militarnych zasług należy zapisać przede wszystkim powstrzymanie militarnej ekspansji wojsk francuskich pod wodzą króla Karola VIII na Półwysep Apeniński. Po początkowych klęskach ostatecznie udało się zażegnać niebezpieczeństwo dzięki współpracy państw Ligi Weneckiej z 1495 roku.

Reformator?

Wspomniany kilka akapitów wcześniej anarchistycznie nastawiony ród Orsinich był przeciwny Aleksandrowi VI tak, jak był przeciwny każdemu innemu władcy Państwa Kościelnego. Rodrigo de Borja jako pierwszy podjął działania umacniające Państwo od wewnątrz nie zważając przy tym na bunt opozycyjnego stronnictwa. W międzyczasie jego syn Juan został otruty. Przyjęto, że właśnie działanie wbrew Orsinim doprowadziło do tej tragedii. Powodowany żalem, wewnętrznymi rozterkami głęboko przemyślał sytuację i powziął postanowienie głębokiej reformy Kościoła – wytępienie nepotyzmu, nierządu i wszystkiego tego, co zarzucano papieżom. Jak się okazuje, jej mało konkretny projekt powstawał już od pierwszych lat działalności kardynalskiej. Stale wzbogacany czekał w postaci szkicu bulli na spokojniejszy czas. Przyjmuje się, że do reformy nie doszło z powodu złych warunków geopolitycznych i braku zainteresowania ze strony sporej części duchownych. Pozostał po niej tylko projekt, który stanowił zapowiedź najpierw Soboru Laterańskiego V oraz w dalszej perspektywie Soboru Trydenckiego.

Aleksander VI zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Historycy przyjmują dwie hipotezy – zabójstwo poprzez otrucie oraz śmierć w wyniku febry. Nie doczekał się dobrych czasów na reformę Kościoła.

Grunt to rodzinka

Jedynym zarzutem, co do którego nie znalazłem dotychczas wystarczających kontrargumentów jest hedonizm. Faktem jest, że „balet kasztanów”, tak pieczołowicie opisywany w różnych publikacjach i wiązany ściśle z osobą papieża, jest w rzeczywistości balem wydanym przez jego syna, Cezara. Nie ma pewności, że papież był obecny podczas tych ekscesów. Podobnież nie ma powodu, by bezgranicznie ufać ceremoniarzowi papieskiemu Johannowi Burchardowi, który to zdarzenie opisuje w dziennikach powstałych w czasie, gdy 212. następca świętego Piotra miał więcej wrogów niż przyjaciół.

Potomkowie Aleksandra VI w żaden sposób nie stanowią dobrej reklamy dla papieża. Jednak ocenianie go z perspektywy uczynków jego krewnych każdy uczciwy uzna za niewłaściwe. Potępienie ze względu na syna – Cezara jest równie niesprawiedliwe jak pochwała ze względu na wnuka  – św. Franciszka Borgiasza, franciszkanina, który świątobliwością swojego życia przewyższał grzeszność stryja.

Oczywiście żaden z powyższych biograficznych argumentów nie stanowi usprawiedliwienia dla zepsucia moralnego hierarchów Kościoła. Powstaje tylko pytanie czy warto mianować „najgorszym papieżem” człowieka, które w swoich czasach najskuteczniej prowadził politykę wewnętrzną – dostrzeganie zmian, sygnalizacja konieczności głębokich reform – i zagraniczną Państwa Kościelnego.