Po roku medialnej nagonki wreszcie udało się osiągnąć cel! Księdzu G. postawiono zarzuty! Że nikt w Polsce nie ma wątpliwości co do winy michality, przekonywać nie muszę. Już w zeszłe wakacje odwiedzono z kamerą matkę księdza z zapytaniem, jak się czuje, że takiego zbrodniarza na świat wydała. Margines wątpliwości jest w tym pytaniu – powiedzmy delikatnie – niewielki.

Zresztą całą sprawę opisywałem jeszcze z perspektywy zeszłorocznej tutaj.

Pragnę na marginesie zwrócić uwagę na fakt, który często nam w ocenie tej sytuacji umyka – celem prokuratury jest zasadniczo wsadzanie winnych do więzienia. To, że odtrąbiono sukces po tym, jak postawiono potencjalnemu winnemu zarzuty (!) zdradza kondycję tego śledztwa.

Tymczasem ja nie o tym.

Przyjmijmy, że niewątpliwie stało się tak, jak relacjonują to media. Mimo to chciałbym stanąć w obronie księdza G. nie dlatego, że jest atakowany bezpardonowo, ale dlatego, że nie zrobił niczego złego!

W wielu miejscach na świecie dziewczynki młodsze od obiektów pożądania księdza wychodzą za mąż i mają własne dzieci. Mało tego, różnica wieku między kochankami jest wtedy jeszcze większa. W Kanadzie (cywilizowanej, a nie zacofanej jak arabskie państewka!) organizacje promujące takie związki są na porządku dziennym. Oni wiedzą, że robią to nawet delfiny!

Ktoś powie: ale tu nie było żadnych związków. Jeśli coś zaistniało, to gwałt. Zapytam zatem retorycznie, czy każdy, kto zgwałci nastolatkę jest pedofilem? Oczywiście, że nie!

A skoro o międzynarodowości była mowa, nie należy zapominać, że duchowny z Polski, misjonarz, długoletni ewangelizacyjny działacz na Dominikanie poprzez swoją działalność przyczynił się do rozpoznawalności naszej ojczyzny. Służył jej wiernie i rozsławił jej imię – ma dla niej ogromne zasługi, które są nie do przecenienia.

Już pomijam fakt, ile ten człowiek się nacierpiał składając same zeznania w prokuraturze. Ludzie wytykają go palcami i będzie tak również wtedy, gdy wyjdzie zza krat. Nie będzie już mógł być obywatelem świata – Polakiem reprezentującym nasz naród i Kościół na Dominikanie. Pod każdą szerokością geograficzną nietolerancyjne społeczeństwo zlinczuje go spojrzeniami i wymierzy chłostę wskazujących paluchów. Nie ma potrzeby, aby karać go dodatkowo.

Ściganie biednego kapłana przez organy państwowe to jakaś fiksacja! Narażanie go na przykrości to jakaś dziwna żądza zemsty. Przecież nawet tak wyczulonych i ostrych granic jak standardy facebooka nie łamią strony typu: Najseksowniejsze czterolatki. Więc o co w ogóle chodzi prokuraturze świętszej od papieża?

Wszak żyjemy w świecie wolnej miłości, która ma siłę, aby zrzucić smycz wiejskich konwenansów. Każdy może ją realizować po swojemu. Ksiądz G. wybrał po prostu swój sposób ekspresji – czyn pedofilny. Ksiądz G. nie jest bowiem pedofilem, a człowiekiem, który wykonał taki akt – to są zupełnie inne kwestie!

——

Bulwersujące, nie? I do tego obrzydliwe! Tę jedną myśl piszę od kilku dni i nie umiem go nawet w całości przeczytać bez odruchu wymiotnego. Bo oczywiście powyższa linia obrony jest mi zupełnie obca, przyjąłem jedynie pozę. Skąd czerpałem inspirację? Ano z mediów.

Owszem, niczego nie zmyśliłem. Wszystkie te argumenty zaadaptowałem z dyskusji nad amerykańskim żądaniem ekstradycji dla Romana Polańskiego.

Dowód na podwójne standardy? Niejeden, ale zwróćcie uwagę na okładkę dzisiejszego Wprostu. Słyszeliście kiedyś o tym, że Kościół chroni księży-pedofilów? Że ich chowa przed wymiarem sprawiedliwości? Że sprawy zamiata pod dywan i nie daje swoim zrobić krzywdy? Oto i krótki kurs retoryki – Kościół chroni swoich, ukrywa przestępców. A Polska? „Zapewnia bezpieczeństwo” reżyserowi.

Bo w sprawie księdza G. potrafiono w prokuraturze zagonić ludzi do roboty nawet w sobotę, w sprawie Polańskiego udaje się, że tekst po angielsku jest za trudny.

Przypomnijcie sobie tę sytuację, gdy sprawa przycichnie i znów któreś medium sfilmuje z daleka drzwi plebanii i przy smutnej muzyczce opublikuje zeznanie skrzywdzonego dziecka. Przypomijcie sobie tę sytuację, gdy moralne oburzenie i deklaracja stawania na rzęsach, aby tylko uchronić dzieci padnie z koniunkturalnych warg. Uśmiechnijcie się smutno i pokojarzcie, że gdy trzeba to nawet „amerykański język” jest przeszkodą.